12
Śmieszne, że nawet w takiej chwili myślałam o tym, że muszę skończyć magisterkę. To chyba chłopskie geny, a może wychowanie sprawiło, że moim priorytetem stało się ukończenie pisania na czas, tak aby nie płacić za przedłużanie studiów.
Przez kilka dni, do powrotu mamy, zastosowałam klasyczne wyparcie: staż, angielski, wstawianie przecinków, sprawdzanie źródeł, dorabianie stopek i pisanie zakończenia. Kiedy teraz po 6 latach czytam zakończenie, widzę jak wtedy popłynęłam, jak bardzo uwierzyłam – a może tylko chciałam wierzyć - w Unię i jej politykę wobec Afryki J. Powiedziałam tylko jednej osobie – przyjacielowi z liceum (poszliśmy na lunch w modnym wtedy miejscu 6/12) i dziwnie zareagował. Tzn. zareagował jak mężczyzna, podając mi gotowe rozwiązanie, na które nie byłam wtedy gotowa.
Mama chyba coś wyczuła. Rozmawiałam z nią kilka razy przez telefon i za każdym razem powtarzałam że wszystko w porządku, a ona za każdym razem dopytywała się, czy na pewno. Tak, wszystko w porządku, muszę oddać pracę za tydzień, a brakuje mi.... tego i tamtego.
Na konfrontację nie miałam scenariusza – rozpłakałam się, pokazałam list i spytałam się, jak osoba która nie żyje od 25 lat może do mnie wysyłać urzędowe pisma. Widziałam jak się zmienia na twarzy i jak powtarza, że jak to możliwe, co za sku... , że co to znaczy.... Nie miała jak zaprzeczyć, a ja, zupełnie w proszku, nie miałam jak zaatakować.
Powiedziała, że tak, że kilka lat temu dowiedziała się, że ojciec żyje, że się nagle pojawił w Polsce. Że bała się mi powiedzieć, bo nie wiedziała, jak buntująca się nastolatka zareaguje. Że babcia (sic!) doradziła jej, aby nic mi nie mówiła. Że gdyby chciał, to na pewno by się ze mną skontaktował. Że jeśli chcę to możemy zorganizować spotkanie, ale przecież nie chcę, po tylu latach.... Że ciocia Ania na pewno wiedziałam co u niego, ale nic nie mówiła....
To tak w skrócie. Mój nowo odzyskany rozsądek (i tchórzostwo) sprawiają, że jej wierzę, choć czuję że czegoś nie mówi. Pamiętam, jak szalałam w wieku nastu lat i wstydzę się za to – może na fali rozliczeń z przeszłością?
Piszę pracę do końca i idziemy opijać obronę z przyjaciółkami. Po alkoholu i w stresie wdaję się w awanturę z nieznaną laską, która mnie wku... o coś, co normalnie bym olała. Na imprezie po obronie mówię drugiej przyjaciółce o całej historii i się wstydzę. Inni widzą, że coś się dzieje i pytają co jest. Nie jestem w stanie powiedzieć prawdy. Zresztą o prawdę cała historia się rozbija. Oglądam „M jak miłość” i obiecuję sobie, że nigdy nie będę mówić, że scenariusz jest wzięty z księżyca.
Dodaj komentarz