• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

moj-ojciec-szpieg

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

16

Wiosna zaczęła się nie najlepiej: Holenderka szaleje, chyba zdając sobie sprawę z tego, że nie jest dla nas partnerem. Ciągle piszę aplikacje, chodzę na rozmowy, a Gazeta „Praca” chudnie. W końcu marca idę na pierwsze w moim życiu za to 14-dniowe L4 – odmawia posłuszeństwa prawe ramię, a potem nadgarstek. Lekarz najpierw diagnozuje uraz, a po kilku wizytach dochodzi do wniosku, że to jednak psychosomatyczne. Bezsenność sprawia, że chudnę kolejny kilogram. Zaczynam też biegać – najpierw tylko 5 km, bardzo kontrolnie.

 

1 kwietnia kolejna rozmowa kwalifikacyjna – w zaproszeniu szef firmy, którą odwiedzam po raz trzeci podkreśla, że to nie Prima Aprilis. Idę na luzie – facet jest sympatyczny i dobrze nam się rozmawiało poprzednim razem – choć chyba dość chimeryczny (odzywa się co kilka miesięcy, podkreślając, że już niedługo coś będą dla mnie mieli). Kiedy proponuje mi przyjście do pracy od 1 maja, w pierwszej chwili myślę, że to żart. Ale jednak.

Na ewaluacji w Fundacji proponują mi kolejną czasową umowę, bez podwyżki. Zaczynam się śmiać. Dziwnie się na mnie patrzą. Kiedy mówię, że to mnie nie interesuje, myślą że blefuję. A ja robię listę projektów i uprzedzam kolegów, o tym, że dostaną niedługo kupę roboty (choć nie zapuszczonej). Holenderka jak szalona biega po firmie i wrzeszczy na mnie, że będzie do mnie dzwonić. Odpowiadam, że proszę bardzo, tylko żeby wcześniej ustalili, co mają mi do zaoferowania.

 

Do nowej pracy idę jednak w lekkim stresie, ale wszystko powoli zaczyna się układać Po koszmarze przeżytym w fundacji, nie robią na mnie wrażenia dramatyczne historie nowych koleżanek. Czuję jakbym dostała skrzydeł. Kupuję kilka nowych kostiumów, odświeżam kilka znajomości, zaczynam zwiększać przebiegane dystanse i planuję wyjazd na Opener’a. Ktoś z uśmiechem stwierdza, że widać po mnie, że jestem szczęśliwym człowiekiem.

 

W połowie czerwca wychodzę z koleżankami po pracy na drinka i poznaję P. Jest ode mnie starszy i żonaty. Chociaż mówię najpierw nie – zamienia się ono wkrótce w tak. P. nie obiecuje mi nic poza przyjemnością. Bawi się mną, a ja nim. Chodzę jakbym fruwała, nie sypiam, rano biegam. Czuję jak coś się zmienia. Cały czas myślę tylko o tym, aby się nie zakochać. Z przerażeniem uświadamiam sobie, że nie mam skrupułów, że nie myślę o jego żonie, o jego dziecku, że moje poczynania są ściśle nastawione na osiągnięcie konkretnego celu i niczego więcej. Zaczynam się zastanawiam, co sprawia, że nie czuję się winna.

Trzydziestka puka do drzwi. Organizuję imieninową imprezkę w moim domu dla ponad 30 osób jako przedsmak tego co ma się wydarzyć we wrześniu.

 

03 stycznia 2010   Dodaj komentarz
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz

Mycha | Blogi