21
W środę – dzień przed terminem złożenia ofert – szef daje mi swoje uwagi. Jest tego od groma, mam przed sobą pracowitą noc i czuję, że nie za dużo będę w stanie zrobić. O 17 dzwonię do cioci, omawiam szczegóły mojej podróży i pytam, czy może mi dać numer do ojca. Podaje mi go łamiącym się głosem, a potem dopytuje się: „czy Ty widziałaś się z ojcem? Bo wiesz, on ma problemy, różne, ze swoją młodszą córkę” . W jednej chwili przestaję być jedynaczką. Staram się zachować spokój – dla równowagi myślę o ofercie i jej brakach – i odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie – że właściwie to do niedawna sądziłam, że nie żyje. Ciocia zaczyna coś niezbyt składnie mówić, a potem – o co mi chodziło – dodaje – wiesz to może ja do niego zadzwonię, będzie mu się trudniej wykręcić. Umawiamy się, że zadzwonię w piątek rano z Krakowa, z PKSu do N.S.
Dodaj komentarz