4
Pamiętam też ten rok kiedy na Ursynowie pootwierały się przedszkola i szkoły - czy to możliwe, że wszystkie dzieci z naszego bloku poszły do przedszkola w tym samym roku? Na pamiątkowym zdjęciu z mojej przedszkolnej grupy jest nas ponad 40 sztuk. Nie pamiętam już wszystkich imion, ale z częścią spotkałam się potem w pierwszej, trzyletniej podstawówce - i tej do której przenieśli nas po skończeniu trzeciej klasy.
Myślę, że to w przedszkolu zaczęto mnie traktować jak odmieńca - nie mówiłam o ojcu, mama zjawiała się lekko spóźniona, ale zawsze bardzo elegancka. Do tego wyjeżdżała na zagraniczne delegacje (wow!), w trakcie których podrzucano mnie mojej lekko zwariowanej ciotce (a dzieci takie rzeczy szybko wyczuwają). Z delegacji przywoziła kolorowe ciuszki (a mnie w przedszkolu wytykano palcami!!!!!) i słodycze :)
Wiem, że byłam z niej cholernie dumna - że jest taka elegancka, że ma swoje tajemnicze sprawki, że potrafi w domu wszystko sama zrobić. Ale też pamiętam, że dla mnie w przedszkolu, przy nauce czytania i szczególnie tej literce "t" jak "tata" zaczęły się schody. Że wychowawczynie (zaprzyjaźnione z moją mamą - czyżby prezenty z delegacji?) stawały na uszach, aby znaleźć rozwiązanie dla dziewczynki bez ojca - która nie może go np. narysować.
Dodaj komentarz