Wtedy, kiedy w moim życiu pojawił się K. i zaczęliśmy imprezować, w życiu
mojej mamy pojawił się G. Do tej pory pamiętam, że tej nocy kiedy bzyknęłam się
z K. (po przepisowych 2 miesiącach, co by nie wyjść na łatwą) mama nie wróciła
na noc z randki. Komórek nie było, odchodziłam od zmysłów. Obdzwoniłam
wszystkich panów o tym nazwisku w Wwie, ale bez skutku. W końcu, koło 4 w nocy,
zapłakana zadzwoniłam do wujka. Przyjechał i pojechaliśmy jej szukać – dobrze że
wiedziałam gdzie pan G. mieszka. Samochód stał pod jego blokiem. Chyba nigdy
nie dowiedział się jaką akcję wtedy wystartowałam.
Z G. było zupełnie inaczej. Mogliśmy razem stworzyć koalicję przeciwko
mamie. Zabierał nas do kina, do restauracji, a mnie nad ranem wyciągał z
klubów. Był też głównym gościem mojej osiemnastki. Za to urywają się kontakty z
wujkiem i ciocią - są zbyt zajęci swoją adoptowaną L. i własnymi problemami.
PS. Z większą czcionką :)