24
Ciocia otwiera drzwi i od razu prosi do stołu. Dopiero widząc na stole świeże pieczywo i sałatkę czuję, jaka jestem głodna. Nie pamiętam, kiedy jadłam. Dzień wcześniej, dwa dni?
Opowiadam kilka historii na raz, o studiach, o pracy, o Afryce. A ciocia mówi, tak po prostu mówi: „Jedz, jedz, właśnie dzwonił Andrzej, pytał się kiedy przyjedziesz. Powiedziałam, że zadzwonię, jak przyjedziesz”. Sałatka staje mi w gardle (dosłownie) i chyba muszę mieć strasznie głupią minę, bo ciocia dodaje: „Boisz się? Ojej, boisz się.” I wtedy zaczynamy rozmawiać, o tym co istotne. Ja opowiadam, że chciałabym w końcu to wszystko wyjaśnić, że mama nie wie, że tu jestem, że nie robię, nic przeciwko niej, ale że chcę się w końcu dowiedzieć jak było. Ciocia, wyraźnie zdenerwowana opowiada o tym, że są kolegami z liceum, że wtedy jak się urodziłam, to ojciec chciał, aby została moją chrzestną, bo nie był pewien, jak to z nimi będzie. Że byli fajną parą, ale ojciec chyba nie do końca dorósł do swojej roli, no i że mama nie dogadywała się z teściową. Że po tym jak się rozwiedli, to ojciec parę lat później ożenił się z inną kobietą, że mają dwójkę dzieci. Że chyba nikt o mnie nie wie. „Czy mam zadzwonić? Chcesz tego?”. To naprawdę się dzieje. Jasne, że chcę.
Śmieszne, że w takiej chwili potrafię myśleć tylko o tym, że muszę się umalować. Że po kilku nieprzespanych nocach jedyna rzecz jaka trzyma mnie na nogach to adrenalina. Że zaraz spotkam się z ojcem, a nie wiem, gdzie włożyłam puderniczkę. Że muszę się koniecznie przebrać.